Obejrzałem ostatnio Metropolis (wersja montażowa z 2002 roku, podobno jak na razie najwierniejsza
oryginałowi Langa) i muszę powiedzieć, że mimo wieku filmu, wciąż wbija w fotel.
Zaskoczyła mnie przede wszystkim praca kamery (mówimy o 1927 roku!). I tutaj rodzi się pytanie.
Dlaczego właśnie Obywatel Kane z 1941 jest uważany za najlepszy film wszechczasów i największy przełom w
kinie? Po tym co zobaczyłem w Metropolis, jestem skłonny twierdzić, że właśnie ten film zasługuje na to
miano.
Bo co ma Kane, czego nie ma Metropolis: żabią perspektywę, ostre wszystkie plany i retrospekcje.
Co ma Metropolis: znakomite ujęcia trikowe (panoramy miasta...ech), świetną scenografię, o wiele lepiej
zbudowaną dramaturgię, ciekawe ujęcia (na przykład z oczu postaci gdy główny bohater znajduje chustkę
Marii w domu wynalazcy, czy utrata świadomości gdy widzi Marię ze swoim ojcem, nie mówiąc już o tańcu w
klubie), tysiące statystów i wszechobecny oniryczny klimat. No i jest to chyba początek sci-fi/steam punk'u w
kinie.
Moim zdaniem to właśnie Metropolis zasługuje na tytuł filmu wszechczasów.
No cóż... A moim zdaniem na ten tytuł zasługują "Psychoza" lub "Persona", zdaniem kogoś innego coś innego. Dlatego zdanie jakiegokolwiek krytyka, jakkolwiek cenne i pomocne w ocenie filmu, nie powinno przeszkadzać Ci w uznaniu za film wszech czasów akurat tego filmu, który Ty uważasz za odpowiedni, czyż nie? Zdaję sobie sprawę, że pewnie chodziło Ci o bardziej merytoryczną odpowiedź, ale po prostu chodzi mi o to, że generalnie nie ma się czym przejmować, a każda opinia z definicji jest subiektywna ;)